Nie jestem fanką sylwestra - leżenie na kanapie, oglądanie Wiedźmina i jedzenie chipsów to jeden z moich ulubionych sylwestrów ostatnich lat i w tym roku też będę taki praktykować (tylko Wiedźmina zamieniamy na coś innego - chętnie wysłucham poleceń). Lubię podsumowania roku - choć zaglądanie wstecz na ostatnie 365 dni budzi we mnie - i nie wiem dlaczego - strach. Staram się pamiętać o tych radosnych chwilach, przede wszystkim o dużej dawce odpoczynku, jaki zapodałam sobie w wakacje, ale są i takie momenty, które chciałabym włożyć do ciemnego segregatora, położyć go na szafie i nawet nie ścierać z niego kurzu.
Jedną z moich słabości jest za to "zaczynanie wszystkiego od nowa". A dodatkowo jestem mistrzynią słomianego zapału. Oczy mi się świecą jak dzieciakom na odpuście na noworoczne wyzwania i plany zamaszyście rozpisane na 365 dni. Nie inaczej jest w tym roku. Skusiłam się na kilka takich inicjatyw. Opowiem!
Półdekadnik Justyny Mazur (z upgradem ;))
To chyba jedyna całoroczna inicjatywa, którą udało mi się poprowadzić przez cały rok 2022. To niedatowany kalendarz z pytaniami na każdy dzień i miejscem na 5 odpowiedzi - na kolejne 5 lat. Ja Półdekadnik Justyny trochę sobie ugradowałam, bo okazało się, że pytania się powtarzają w cyklu miesięcznym (nie wiem, jak wygląda to w wersji tegorocznej, którą można kupić tu: klik!). Zeszłoroczny czas okołobożenarodzeniowosylwestrowy spędziłam na wymyślaniu jednego pytania na każdy dzień i przerabianiu tego kalendarza. A kolejne 365 dni na odpowiadaniu na te pytania. I wytrwałam! Przyznam się, że zdarzało mi się czasem uzupełniać 5 stron do tyłu, ale mam zapis tych ostatnich 365 dni w odpowiedziach na pytania, a teraz możliwość skonfrontowania siebie z 2023 roku ze mną z 2022.
365 pytań na 365 dni
Natchniona swoją zeszłoroczną pracą nad Półdekadnikiem chciałabym ruszyć (a kto jest ze mną na Insta to wie, że ponownie ;)) z wyzwaniem 365 pytań na 365 dni. Dla kogo jest to wyzwanie? Przede wszystkim dla mnie by nie zakończyć po dwóch miesiącach i być regularną w dodawaniu postów. Zapraszam do śledzenia i odpowiadania ze mną!
Dwa kalendarze
Tak, w tym roku mam dwa kalendarze. I zawsze są to kalendarze roczne od firmy Oxford: klik!, bo nie dyskryminują one sobót i niedziel - dostają one pełnoprawną dużą kartkę na zapiski. Jeden z kalendarzy ma mi służyć do zapisywania rzeczy do zrobienia danego dnia - kalendarz Google jeszcze mnie nie przekonał do tego by na jego rzecz w całości porzucić moje codzienne bazgrolenie. Drugi mam nadzieję posłuży mi za pamiętnik. Mogę się pochwalić "spisaniem" całego roku w takim kalendarzu raz - mam nadzieję powtórzyć ten sukces w tym roku! Chciałabym dodatkowo wykorzystać rameczkę na dole każdej strony na dziennik wdzięczności.
Rok w pikselach
Chciałabym kiedyś poznać osoby, które tak serio prowadzą Bullet Journal z tymi wszystkimi kolorkami, kaligrafowanymi nazwami miesięcy i zdobieniami. Chciałabym taką osobę dotknąć paluchem jak święty Tomasz i prosto w oczy powiedzieć im, jak bardzo podziwiam i zazdroszczę. Moje przygody z pamiętnikowaniem i wyzwaniami rozplanowanymi na 365 dni kończą się bowiem głównie z przyłożeniem długopisu do kartki i przypomnieniem sobie, jak nieefektownie piszę (ale za to bardzo efektywnie, bo szybko!). W tym roku jednak pożyczam jeden pomysł z Bullet Journala, który wymaga umiejętności plastycznych na poziomie przedszkolaka (czyli niewyjeżdżanie kredką poza linie). To Year in Pixels - rok w pikselach. Dla każdego z dni roku będę kolorowała 3 krateczki - z informacja o moim nastroju, pogodzie i temperaturze.
Dziś opłaciłam mój pierwszy w życiu pakiet startowy na bieg. W moich przypadku to będzie raczej marsz - rozłożony na 365 dni na dystans 3 milionów kroków. Mam nadzieję, że przeniesienie biura do piwnicy dwa piętra niżej od sypialni pomoże mi wypełnić to wyzwanie :)
Czy to dużo? Czy to wygląda ambitnie? I najważniejsze - jak długo będę się cieszyła wyciąganiem kredek do malowania pikseli albo który pierwszy kryzys odstraszy mnie od udokumentowania go w pamiętniku? Nie wiem, nie mam zbyt wygórowanych oczekiwań, a i te noworoczne wyzwania dostosowane są do mojego poziomu lenistwa i skłonności do słomianego zapału. Zapraszam do śledzenia moich zmagań tutaj i na Instagramie - o ile wytrwam w pisaniu :)
Happy End
Do wszystkich, którzy strzelają w sylwestra petardami i fajerwerkami - wiedzcie, że gardzę Waszym uczynkiem. Prawdopodobnie nie interesuje Was zdanie jakiejś randomowej laski z internetu, ale musicie żyć z moją pogardą. Poza tym miłej sylwestrowej zabawy!