Nie chcem, ale muszem. Muszem, bo nie wytrzymiem.
Chciałabym skierować ten post do osób, które są przeciwne noszeniu maseczek oraz domagają się zakończenia pandemii (bo to tak działa - że wychodzi na mównicę jakiś wysoko postawiony niekoniecznie wysoki pan i mówi, że uważa pandemię za zamkniętą i wtedy już nie ma wirusa).
A więc nie odpowiada niektórym noszenie maseczek oraz generalnie cała hucpa związana z koronawirusem, co bardzo wylewnie ów ludzie sygnalizują pod KAŻDYM postem, jaki dotyczy tego wydarzenia. Ktoś błyskotliwym komentarzem mnie już uprzedził - nie podoba Ci się maseczka, raczej nie spodoba Ci się także respirator -.- Ale i tak skomentuję.
No straszna rzecz. Trzeba zakładać kawałek bawełny/plastiku na twarz. W bardzo dużej części przypadków - na jakieś dwie godziny w ciągu dnia na wyjście do sklepu i na pocztę. Ja rozumiem, że kogoś może serio to mocno uwierać chodząc w takim uzbrojeniu cały dzień w pracy, ale mam jakieś dziwne podejrzenie, że narzekanie na maseczkę jest odwrotnie proporcjonalne do czasu, w którym ktoś ją nosi. No, ale nakazują zakładanie tego na twarz, bo mamy niebezpiecznego dla pewnej grupy ludzi wirusa i to jest kaganiec! Kazują Ci nosić! Na znak zniewolenia! Zamach na wolność!
Nasi dziadkowie czy pradziadkowie musieli podczas ostatnich problemów w kraju zakładać hełm, brać do ręki karabin i wyjeżdżać na nie wiadomo ile czasu z domu. Nam zaleca się założyć kawałek bawełny na twarz, najlepiej nie za dużo rzeczy dotykać i możliwie siedzieć w domu. Ciekawe, jaka część naszych dziadków i pradziadków szukała wymówek i protestowała zacięcie, nawołując do "włączenia myślenia!". A oni nie oglądali telewizji w ogóle. Nie mieli co wyłączać, żeby włączyć to myślenie - jak to wielu sugeruje.
Chciałabym się podzielić moją podprysznicową myślą o ludzkiej naturze.
Założę się, że jakby nie było obowiązku zapinania pasów w samochodzie to jeden fan motoryzacji do drugiego mówiłby z dumą "Patrz, jaki mam świetny gadżet w aucie. Dzięki niemu nie wylecę przez przednią szybę w razie wypadku" i traktowane by były one na równi z podgrzewanymi fotelami, kamerką do cofania albo tymi śmiesznymi naklejkami na tył auta. Ale jest przepis by zapinać i większość to robi bardziej z myślą by nie dostać mandatu, a nie żeby być bezpiecznym.
Tak jak większość nie jeździ po alkoholu, bo może stracić prawo jazdy, a nie dlatego, że może przez przypadek kogoś zabić.
Więc może trzeba zakazać nakazu noszenia maseczek! Wtedy wszyscy, którzy po obejrzeniu filmu z żółtymi napisami przekonani o swojej umiejętności samodzielnego myślenia (przeczytajcie to jeszcze raz) zapewne uznaliby, że rząd chce nas powybijać tym wirusem i nosiliby nie tylko maseczki, ale i kombinezony, rękawiczki i na wszelki wypadek stalowe przyłbice.
W ogóle skąd w ludziach tyle pychy by upatrywać we wszystkich decyzjach rządzących, wielkich korporacji, elit lub autorytetów chęci zniewolenia ich, upodlenia albo mordu? Ja się nie czuję aż tak ważna, by Bill Gates chciał mnie zabić.
No i mówią, że nakaz noszenia maseczek jest bezprawny i być może tak jest - nie jestem prawnikiem. Chciałabym jednak, żeby nie trzeba było wymyślać kar za nienoszenie maseczek, a ludzie rzeczywiście sami, tak strasznie samodzielnie jak chcą, we własnym serduszku zastanowili się, co mogą zrobić, by zaradzić problemowi, który nas spotkał. I pewnie niejeden by wpadł samodzielnie na te nieszczęsne maseczki.
Do tych wszystkich, którzy uważają, że wszystkie obostrzenia i nakazy powinny zostać zniesione mam pytanie - co według Was powinniśmy zrobić? Bo jak już się jest dorosłym to nie można już stać sobie z boku i krytykować tylko trzeba się wykazać tzw. krytyką konstruktywną i coś od siebie zaproponować. Czekam na odpowiedzi, serio, z otwartą głową.
Zrobiłam małe nieprofesjonalne badanie społeczne w tym temacie na lokalnym Spotted, anonimowo, bo ja jestem tylko kozak w necie i oto, jakie otrzymałam odpowiedzi na pytanie, co osoby przeciwne obostrzeniom lub pandemii (wtf...) uważają, że należałoby zrobić w obecnej sytuacji. Oto wyniki:
- otworzyć przychodnie dla chorych - trochę mi się zdaje nie na temat, ale tak, dużej części chorób nie da się skutecznie leczyć przez teleporadę i jeżeli istotnie tylko takie są (a nie wiem, bo jestem naćpana rosołem, cebulą, cytryną i miodem, więc nie choruję teraz) to trochę niefajnie, ale z drugiej strony do lekarza schodzi się śmietanka chorusów z całej wsi/osiedla i trochę się nie dziwię, że lekarze umiarkowanie chcą się z nimi spotykać, by potem nie sprzedaż czegoś fajnego wszystkim lokalnym staruszkom. Plus do otwartych przychodni zapewne poza tymi przypadkami, w których istotnie ważne jest obejrzenie na żywo, osłuchanie i omacanie pacjenta, zaraz by się tam zjawili wszyscy ci, których z powodzeniem można obsłużyć przez komputer, ale przyjść wygodniej. I tu znów cały na biało wchodzi mój argument, że warto byśmy sami się zastanowili we własnych serduszkach, czy serio muszę pójść tu i tam i podchodzili do sprawy mniej egoistycznie. Jeszcze tylko wspomnę, że przy okazji wyrażania tego pomysłu w moim nieprofesjonalnym badaniu pojawiły się sformułowania "masowe ludobójstwo", "dzieci będą nam umierać na rękach" oraz "przez telefon lekarz nie osłucha puc" (pisownia oryginalna);
- wyłączyć radio i telewizję - nie na temat. Jak mam kupę na środku pokoju i na nią nie patrzę to nie znaczy, że jej nie ma. I nadal jest szansa, że wejdę w nią ja, mój pies lub 60-letnia teściowa i dla któregoś z nas może to się nie skończyć szczęśliwie #metafora;
- podawać rzetelne informacje, nie napędzać strachu - brzmi rozsądnie, o ile dla kogoś codzienna informacja o liczbie chorych i zmarłych z powodu wirusa nie jest napędzaniem strachu. I spieszę z wyjaśnieniem - tak, Ta Słynna Choroba przypisana jest wielu zgonom osób schorowanych, które jednak być może przeżyłyby znacznie dłużej, gdyby im się nie przydarzył ciekawy fakt w życiu w 2020 roku;
- informacja społeczna jak budować swoją odporność - to brzmi całkiem nieźle jako działania profilaktyczne, polecam z mojej małej meliny z rosołem, cebulą, cytryną i miodem, aczkolwiek nie ryzykowałabym lizania półek w sklepie po kuracji "słońcem, kurkumą, imbirem i wizualizacją szczęścia" - jak polecają moi nieprofesjonalni ankietowani i nadal stosowałabym się do zaleceń;
- podać wszystkim chorym odpowiednie leki - aha.;
- nie dopuścić do przymusu szczepień - zapytałam, co trzeba zrobić, by zaradzić aktualnej sytuacji, przypominam;
- nie ogłaszać obostrzeń na ostatnią chwilę - to brzmi jak dobry plan mieć plan na to, co robić i wcześniej go komunikować;
- edukacja, dlaczego wirus atakuje, jakie choroby wspomagają (pan napisał - premiują :O) okres choroby, porady lekarzy, jak się przygotować lub jak zapobiec - przyklaskuję!;
- zaproszenie do strony z teoriami spiskowymi i otwarcia się na nową wiedzę - podziękuję :)
- nie głosować na PiS - no tu przyklaskuję, choć z innych motywacji niż "nakaz maseczek jest tylko na mandaty, bo dzięki mandatom zarabiają" :D
Według mnie dla przeciwników obecnych obostrzeń i przeciwników pandemii (jakby to nie brzmiało) są dwa wyjścia by zakończyć tę "obecną sytuację": a) proponujemy inne rozwiązania na zatrzymanie rozprzestrzeniania się koronawirusa (można poczytać pomysły wyżej) b) uważamy, że to większa grypa i nie robimy nic, patrząc jak "ludzie umierają tak, jak umierali", a wszyscy bez skrępowania częstują się tą chorobą.
Ciekawa jestem, jak wiele osób chciałoby, żeby pandemiosceptycy mieszkali z ich rodzicami lub dziadkami. Wtedy też by powiedzieli: "no umarł, ludzie umierają tak, jak umierali"?
Ja do tej pory miałam dwa powody, dla których przestrzegałam tych odgórnie, bezprawnie, przemocą narzuconych karkołomnych do wypełniania i ciemiężących (nadal mówimy o noszeniu maseczki, utrzymywaniu dystansu i myciu rąk) zasad:
1. Mieszkam z osobami 60+ i chciałabym, żeby w przyszłości mogły one możliwie szczęśliwie i bez niepotrzebnych perturbacji dołączyć do grona osób 70+, 80+, a może nawet 90+
2. Nie chciałam mieć wymazu z gardła, bo już kiedyś miałam i mi się nie podobało.
Teraz mój powód numer 2 nieco się zmienił, bo wymaz czeka mnie być może czeka, a powód zmienił treść na:
2. Chcę mieć za sobą zaplanowaną dla mnie operację, której brak wprawdzie nie sprawi, że umrę, ale jej przeprowadzenie znacząco poprawi jakość mojego życia i trzymam kciuki za wszystkich ludzi z mojego Miasta Powiatowego i okolic, by nie przyczynili się do tego, by nasz szpital mocno zawężył katalog realizowanych usług zdrowotnych...
No właśnie, trzymam kciuki za ludzi w Mieście Powiatowym i okolicach, którzy - jeśli wierzyć komentarzom na lokalnych stronach internetowych i dyskusjom wypełniającym zupełnie niepotrzebną do zapełniania ciszę między obcymi sobie osobami w sklepie, u kosmetyczki albo w poczekalni - totalnie myślą samodzielnie i każdy z osobna przeprowadził własne, wysoce specjalistyczne badanie na temat koronawirusa na reprezentatywnej próbie statystycznej o liczbie badanych n, gdzie n = liczba osób, które zna.
Bo ja też tak jak Wy chcę iść normalnie do lekarza. Ja też nie chcę mieć leczonego zapalenia płuc przez teleporadę. Ale nie wydaje mi się, by do tego celu miał nas zaprowadzić upór i ignorowanie zaleceń, które nie biorą się znikąd. W jaki sposób noszenie maseczek na brodzie, ostentacyjne omijanie dozownika płynu dezynfekcyjnego i robienie imienin na 30 osób ma przybliżyć nas do normalności? A nierobienie tych rzeczy może!
Pomóżmy sobie, a nie przeszkadzajmy na siłę. Bo robimy na złość tylko sobie nawzajem - nakładający te nakazy i zakazy swoimi sposobami bez nas sobie poradzą.
Happy End
W Mieście Powiatowym budują galerię handlową (ponoć). Mój Mąż z Gitarą na to: "Na Zachodzie galerie upadają, a Miasto Powiatowe nie może być gorsze, więc budują, żeby miało co upaść".
.