It seems it's growing, it's epidemic, czyli o Sami Wiecie Czym
Zacznę podobnie jak inspiratorka
do mojego dzisiejszego wpisu – miałam nie pisać postu o Sami Wiecie Czym.
Wprawdzie kwarantanna to mój styl życia i jeśli o mnie chodzi to ja już od
dobrych kilku lat ratuję świat w pelerynie z ciepłego kocyka, w zbroi z laptopa
i blaszki do pieczenia chleba oraz z orężem w postaci domowych koktajli –
bynajmniej nie Mołotowa, ale już jestem trochę zaniepokojona jako ekonomistka i
podenerwowana jako człowiek. Nie chodzi o to, że ja chcę szarżować po galeriach
handlowych i uczestniczyć w imprezach masowych – bo ja nawet tego nie lubię
(dla mnie impreza masowa zaczyna się od trzech osób...). To nie o to chodzi, że
ja chcę – jestem wkurzona, bo nie mogę!
Jestem także podenerwowana naszym
Miastem Powiatowym, którego wielkość lubię określać zdaniem: „To miasto jest
tak duże, że są w nim tylko jedne światła – to jest ta skala”, które jako
pierwsze wzbudziło we mnie rozczarowanie z gatunku: większość ludzi grzecznie
kisi się w domach, a służby odwalają swoją manianę. Chyba nie muszę mówić, kto
niedawno rozczarował mnie w ten deseń po raz drugi... Plus mieszkania w
okolicach naszego Miasta Powiatowego jest jednak taki, że działa tu firma
produkująca chemię gospodarczą i u nas można kupić normalnie w sklepie środek
do dezynfekcji (a nie szmuglować z Korei Północnej, bo tam podobnie nie ma
koronawirusa – ale tam w sumie wielu rzeczy nie ma). Mamy jedną buteleczkę i
mam podejrzenie, że moglibyśmy spłacić za jej wartość ze trzy raty kredytu -
gdybyśmy mieli jakiś kredyt.
Jestem podenerwowana także, bo –
mimo, że nie należę do grona fanów (a i wyznawców, bo mam wrażenie, że i tacy
są) Miłościwie Nam Panujących, to od początku dawałam okejkę odnośnie
wprowadzanych działań i regulacji i byłam aż zaskoczona, że jest tak metodycznie,
stopniowo, w mojej opinii – akuratnie do zagrożenia je wprowadzają. A
tymczasem, fiku miku, obok wielkiej gry ktoś chce sobie rozgrywać swoje
mniejsze i większe inne gierki, co mnie mocno zdegustowało i ukuło we mnie nowy
aforyzm: „Wolę ludzi głupich niż wyrachowanych” (Ja bez Imienia – Paulo Coelho
tej części Internetów).
Podjęłam pewne metody leczenia
mojego podenerwowania. Metoda jest prosta – czytam tylko pozytywne informacje.
Doszłam to wniosku, że nie ma sensu śledzić tych negatywnych – nic mi to nie
da, a tylko wzrośnie mi poziom któregoś z hormonów, które odpowiadają za
podenerwowanie. Czytam tylko pozytywne i te zabawne, na przykład to tym, że
pewien Francuz przebiegł na swoim balkonie maraton. I jest mi z tym bardzo
dobrze.
Ponadto odbijam niczym Agnieszka
Radwańska serwy wszystkich oświeconych teoriami spiskowymi i przepowiedniami.
Odnośnie pierwszego – nie wierzę
w teorie spiskowe. Każdy kieruje się w życiu swoimi zasadami i to jest moja.
Trudno, może rzeczywiście Bill Gates tylko czeka aż Ja bez Imienia dokona
żywota, bo nie uchroni jej tarcza z blaszki do pieczenia chleba od stworzonej
przez jego szczwany umysł broni biologicznej. Albo może tak jest, że WHO chce
przejąć władzę nad światem, robiąc z nas zamaskowanych (lub nie – bo zdania są podzielone)
płatników kart kredytowych (które w większości tak naprawdę są kartami
debetowymi, tylko większość o tym nie wie) żeby śledzić każdego śledzia,
którego kupimy po odstaniu swojego czasu przez Biedrą. A może istotnie to
kolejna runda cichych gierek strategicznych jaszczuroludzi z wyznawcami potwora
spaghetti. No trudno. Ja nie wierzę w nic, co jest napisane czerwonymi literami
na żółtym tle i poprzedzone słowami w stylu „Oni to ukrywają!”, „Oni nie chcą,
żebyś to wiedział”. Swoją drogą, dlaczego autorzy takich doniesień zawsze
używają tych z daleka wątpliwie legitnych czerwonych liter na żółtym tle? I czy
oni mają już na stałe wciśniętego CAPS LOCKA?...
Nie wierzę także w przepowiednie.
Odnoszę wrażenie, że na każde poważniejsze zdarzenie dla ludzkości znajdzie się
wytłumaczenie w postaci przepowiedni jakiegoś pustelnika, o którym nikt nigdy
wcześniej nie słyszał. I jakimś dziwnym trafem przez skutkami tej przepowiedni
uchronią nas jakieś zaskakująco kosztowne amulety. No, a jak się przepowiednia
nie spełni to już nikt o niej nie pamięta. Ja nie jestem na tyle egoistyczna,
by być przekonaną, że koniec świata przyjdzie akurat za mojego życia (a nawet
jeśli, to przecież „nie znamy dnia ani godziny”). I nie uważam, że żyjemy w
wyjątkowo niemiłych Panu Bogu czasach (kiedyś ludzie z Panem Bogiem na ustach
wyżynali całe miasta – teraz kto tylko ma ochotę na większości obszaru tej
planety może sobie spokojnie wierzyć i praktykować swoją religię jak tylko
chce) i dlatego spotka nas kara. A już świerzbią mnie palce i język na
wszystkich tych, którzy ubolewają, że nie można do kościoła i co Pan Bóg na to
– ja wierzę, że Pan Bóg jest mądrością i więcej będzie cenił roztropność,
rozsądek i troskę o zdrowie innych niż to, czy akurat w tym konkretnym budynku
będziemy uczestniczyć we mszy.
Myślę o pozytywach. Poniżej –
zbiór pozytywnych aspektów kwarantanny z dedykacją szczególnie dla wszystkich
tych, którzy lubują się w narzekaniu i wieszczeniu katastrofy (każdy ma jakieś
hobby – szanuję, choć nie rozumiem):
- Ludzie się myją na potęgę. Może już zawsze się będą myć?;
- W urzędach się zorientowano, że można wiele rzeczy załatwić zdalnie. Może zostanie to już na zawsze?;
- Wskutek szalejących – jak to nazwała Paulina z mojego ostatnio ulubionego bloga kulinarnego Zabawy jedzeniem – glutenaliów mnóstwo osób upiekło samodzielnie chleb;
- Przyroda odżywa, a i zanieczyszczeń jest mniej. Ponoć niektórzy widzieli na własne oczy na przykład łosie – myślę, że dla części osób to zaskoczenie, że to nie są jednak jakieś mityczne stworzenia;
- Część osób zyskała nawet do kilku godzin życia, które zwykle spędzała w tramwaju z ludźmi, których nie lubi, by móc spędzić je przed pracą zdalną z osobami, które lubi (ok, część z tych osób się zorientowała, że nie lubi jednak tych osób, a mieszka z nimi kilka lat);
- Niektórzy przypomnieli sobie, jaki jest ich naturalny kolor włosów;
- Okazało się, że da się żyć bez paznokci hybrydowych i można jeszcze trochę wytrzymać ze starymi żyrandolami w domu (to my);
- Wielu z nas oszczędza znacząco na paliwie, a przejażdżką do sklepu cieszymy się jak nominacją do przejechania rajdu Paryż-Dakar;
- Wielu z nas zyskało czas na robienie rzeczy, których nie próbowali wcześniej albo nie robili dawno – myślę, że czas kwarantanny może nam przynieść świetne powieści, nowe odkrycia muzyczne albo jeszcze bardziej zaskakujące występy w Mam Talent;
- Korzystamy z rzeczy, z których nie korzystaliśmy wcześniej – część osób odkryła Netflixa, część – wirtualne zwiedzanie muzeów, część – zawartość swoich dawno nieotwieranych szafek;
- Dbamy o relacje z ludźmi i tak czekamy aż w końcu zobaczymy kogoś innego niż własnego nieostrzyżonego męża i szukamy sposobu na utrzymywanie kontaktów z rodziną i przyjaciółmi - co ciekawe, ja i Mój Mąż z Gitarą dopiero teraz się zorientowaliśmy, że możemy przecież organizować imprezy z Naszymi Ulubionymi Znajomymi, którzy mieszkają daleko, przez internet – jakoś wcześniej nam to nie przyszło do głowy;
- Sporo technologicznych malkontentów może zmienić zdanie, że „te komputery i Internety to tylko zło” – one pozwalają nam teraz nie przerywać nauczania, pracować i utrzymywać kontakty ze znajomymi;
- Ludzie robią fajne rzeczy! Jak ten pan, co przebiegł maraton na balkonie, śpiewak, dający koncert ze swojego domu, artyści tworzący festiwale muzyczne na instagramie albo pani z piekarni, która wystawiła woreczki z zakwasem na chleb, by inni spróbowali, jakie fajne jest pieczenie chleba.
A teraz powracam do inspiratorki
dzisiejszego posta, czyli Beatrycze z bloga Historie Śmieszka, która zawsze
wita się „czołgiem”. Jej blogowe poletko to jedno z moich ulubionych zjawisk w
Internetach, jakie odkryłam i polecam, bo uwielbiam jej świetny styl pisania i
ubolewam, że niewystarczająca liczba osób na ten moment śledzi jej fechtunek
słowem w sieci. Droga Beatrycze-Śmieszku, wiedz, że oficjalnie do swojego
słownika domowego włączyłam określenie „syf z pępka”!
Beatrycze podjęła karkołomne
wyzwanie sprostania zadaniom, które nałożyli na nią jej czytelnicy. A że i ja
(nawet ja – człowiek, który na czwarte imię mógłby mieć Kwarantanna) już się
trochę nudzę i trochę już zaczyna mi brakować przesyłu danych na męczeniu
Netflixa, to lękliwie do wyzwania się podłączam. A więc:
#ZOSTANWDOMUCHALLENGE
Challenge jest bardzo prosty. W komentarzu napiszcie mi co mam
ciekawego zrobić w okresie kwarantanny.
Na przykład:
Narysuj to, co widzisz za oknem.
albo
Zaśpiewaj piosenkę Krawczyka.
Nakładam tylko jedno małe
ograniczenie – bez śpiewania. Ja nie śpiewam. Każdy w życiu kieruje się jakimiś
zasadami – jak już wspomniałam – i ja dla dobra rodzaju ludzkiego nie śpiewam.
A za jakiś czas opowiem w
wygodnej dla mnie blogowej formie, jak mi poszła realizacja zadań! I zachęcam
do przyłączenia się – nie nudźmy się razem, a jednak osobno!
Happy End
Zaczynam myśleć o stworzeniu
folderu z ulubionymi koronamemami – jeden z moich ulubionych to ten z księciem
Karolem, który w końcu doczekał się korony.
71 komentarze
Powiem szczerze, że oprócz tego, że też o tym wszystkim pisałam (jak wielu z nas), to bawiło mnie to jakiś czas, ale to już ponad miesiąc i po prostu chce się powoli normalności, tym bardziej, że niektóre przepisy są do d...
OdpowiedzUsuńSkoro wirus ma krążyć ponad rok wśród ludzi, nie da rady nie wracać do normalnego trybu i biegać maratony na balkonie.
Najlepiej zachować pozytywne myślenie poprzez pozytywne działanie, a dla mnie to głównie ruch i robienie czegoś konkretnego, nie jestem typem imprezowiczki, ale tez nie mniszki. Paznokcie maluję sama, ale do fryzjera iść muszę.
Mam nadzieję, że powoli wszystko wróci do normy.
Wiadomo, powoli przestaje to być zabawne i ciekawe przeżycie skoro trwa to tak długo. Niemniej jednak staram się nie zamartwiać i czekam na stopniowe wracanie do normalności, ale jest zresztą zapowiadane, z drugiej strony bojąc się, że jeśli znów będziemy działać normalnie, całe nasze dotychczasowe starania pójdą na marne.
UsuńFaktycznie, kwarantanna i ograniczenia mają kilka plusów. Ze środowiskiem to niby powietrze czyste, ale jednak teraz pełno tych rękawiczek się wala po trawnikach i chodnikach...
OdpowiedzUsuńCieszę się,że naród więcej czasu i uwagi poświęca zdrowiu, przez lata niedofinansowana, teraz może będziemy się domagać zmian. No i cóż, niektórzy polubili swoje domy i poznali lepiej swoje rodziny :) Ale haczyk, mówią,że to zostanie z nami rok, czy dwa, dopóki nie będzie szczepionki, trzeba nauczyć się z tym żyć, bo nie damy rady na dwa lata zamknąć świata...
Wyzwanie mi się podoba, moje dla Ciebie- narysuj siebie!
okularnicawkapciach.wordpress.com
A rękawiczki z tworzyw sztucznych... Moje starania w zero waste też idą trochę w zapomnienie, gdy wpadam do sklepu jak partyzant i pakuję, czego tylko potrzebuję, nie zawsze patrząc, w jakim co jest opakowaniu na przykład... Źle mi z tym.
UsuńTo prawda, nagle zwrócono uwagę na to, jak potrzebni nam są lekarze i pielęgniarki i jak ciężko pracują. Albo nauczyciele, którzy tłumaczą zadania dzieciom.
I dziękuję za wyzwanie! :)
Podobnie jak Ty, przynajmniej częściowo znam z przeszłości (jak to brzmi!) zasady kwarantanny - pracuję z domu, posługując się internetami. Nie jest to zdalna praca, bo z nikim się nie łączę i nie rozmawiam, bo - jestem freelancerką. Piszę więc i odsyłam teksty. Niemniej jednak w tejże przeszłości wiele siedziałam w domu i dobrze mi z tym było. I teraz też po prostu wściekam się, że nie mogę czasem wyjść tam, gdzie chcę i kiedy chcę - czytaj - spotkać się z kimś miłym, przyjaciółmi a już zwłaszcza przyjaciółkami.
OdpowiedzUsuńTwój tekst mnie rozbawił mimo wszystko więc mam dla Ciebie zadanie - napisz gościnny post na mój blog pod hasłem "Co mnie cieszy w czasach zarazy - mimo wszystko. Pozdrawiam ciepło.
I mi powoli zaczyna brakować niektórych rzeczy - choćby zwyczajnych zakupów, gdzie mogłam poświęcić trochę czasu na wybieranie produktów i nie popychać wózka z obrzydzeniem, bo nie wiadomo, jakie są na nim zarazki... (a przecież zawsze jakieś były!)
UsuńCiekawe zadanie! Jak tylko napiszę tekst - zgłaszam się do Ciebie! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGdybym był złośliwy, poleciłbym Ci na czas kwarantanny lekturę Biblii (tak od dechy do dechy). Ale nie jestem, ba, miałbym obawy, że na zbyt długo wyłączyłbym Cię ze sfery blogowania... Jestem tu pierwszy raz, na razie mi się podoba, więc byłby to swego rodzaju samobój.
OdpowiedzUsuńA propos myślenia pozytywnego i tej listy. Pewnie się zorientowałaś, że mój blog ma nazwę Zrzędy, więc zrzędzę na potęgę – takie mam hobby. Tylko, w moim mniemaniu, to zrzędzenie wynika z pozytywnego nastawienia do życia ze wszystkimi jego aspektami (nawet z pandemią). Taki humor a’la Maciej Zembaty, choć przyznam, że mi do niego dużo brakuje.
Uff, cieszę się, że mój sposób pisania uchronił mnie przed tak przepastną lekturą!
UsuńTwój sposób zrzędzenia jest więc całkiem niegroźny! Mam w swoim otoczeniu jednak sporo osób, które aż wyszykują sobie tematy, by trochę pomarudzić i pocierpieć i nie jest to podszyte pozytywnym nastawieniem do życia.
Ech...już myślałam, że wiem,gdzie mieszkasz, bo znam miasto z jednymi światłami. ;) Ale chyba jednak nie. To odosobnienie...hmmm...ja trochę inaczej na to patrzę niż większość społeczeństwa. Oby się w miarę szybko skończyło, bo gospodarka będzie miała problem, żeby się podnieść.
OdpowiedzUsuńTakich miast pewnie jest sporo. I ja też się martwię o gospodarkę, ale nie z takich kryzysów się odbijaliśmy!
UsuńUważam, że w każdej złej i trudnej sytuacji są jakieś pozytywy, musimy tylko chcieć je zauważyć, mimo, że często jest to bardzo trudne :) Obecna sytuacja jest straszna, ale pewne rzeczy, które za sobą pociąga wyjdą nam tylko na dobre. Podpisuję się pod wszystkimi pozytywami, które wymieniłaś, a jeszcze mogłabym dodać kilka od siebie :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness:)
Mogłabyś dodać jakieś od siebie? A ja byłam przekonana, że wyczerpałam temat! :D
UsuńTrzymajmy się wszyscy zdrowo, ja tez jestem uzbrojona w moje blaszki do pieczenia chleba i innych rzeczy ☺
OdpowiedzUsuńBlaszkowo-chlebowe wojsko!
UsuńTych plusów trochę jest, chyba jeszcze nikt nie opisał ich aż tylu. Twój nick naprawdę dobrałaś idealnie. Rozumiem, że masz obawy, kto z nas nie ma? Jednak nie dajesz się zwariować i to czuć w tym wpisie.
OdpowiedzUsuńWyzwanie? Hmmm... Dumam i dumam, ale jakoś się zacięłam :P Jak mnie olśni, to coś dopiszę ;)
Nie daję się zwariować - to dobre określenie. Nie ma co skupiać się na negatywach, choć trzeba mieć głowę na karku i się pilnować, stosować do zasad.
UsuńDoskonale Cię rozumiem. Ja też nie chcę, wielu tych rzeczy nie potrzebuję, ale jak czegoś nie mogę, to wtedy jestem zła...
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że w Korei Północnej nie ma wirusa. Ale wiem na pewno, że informacje stamtąd docierają do świata bardzo okrojone. Tak samo zresztą jak z Rosji, też całej prawdy nie powiedzą. Ale zostawmy to, bo nie lubię o tym gadać. Jeszcze ktoś sobie pomyśli, że tworzę teorie spiskowe... koniec tematu.
Ja w ogóle nie czytam informacji, nie mam nawet telewizji w domu. Już od lat. A jednak wszystko wiem i to chyba ze wszystkich źródeł. ;] Tyle że ja się tym nie denerwuję, a ci co z wieściami przychodzą, to zazwyczaj kłębki nerwów.
Mamy prawdopodobnie to samo zdanie o Bogu. Ja wierzę, że religia katolicka to nie jest to samo co wiara chrześcijańska. W żadne amulety też nie wierzę, a jeżeli proroctwa, to biblijne.
Ja absolutnie nie piszę z przekonaniem, że w Korei Północnej nie ma wirusa. Oni tam mają takie (nie)szczęście, że jak przywódca powie, że nie ma to nie ma i już.
UsuńTelewizję oglądam tylko, jak do kogoś przychodzę - też się obywam bez tego od kilku dobrych lat.
Ja przekornie powiem, że Jezus i jego uczniowie też kiedyś głosili teorie spiskowe, bo przecież nie uznane przez ludzi treści. Dopiero po wielu latach weszli do obowiązującego kanonu chrześcijańskiego. Co nie znaczy, że jestem zwolennikiem tych teorii, ale na pewno zwolennikiem samodzielnego myślenia nie popartego telewizją tą dostępną. Co do wirusa i tego co się teraz dzieje nasuwa się wiele przykrych słów i naprawdę wielu ludzi traci z tego powodu i im akurat nie do śmiechu i nie do wymyślania pozytywów obecnej sytuacji. Na szczęście ja do nich nie należę, jednak ile można, to powoli robi się absurdalne. Nie podam Ci więc niczego do wymyślonego przez Ciebie hasła. Inni już to robią. Już się spinają w sobie, żeby tylko znaleźć pozytywy. Ja tak nie potrafię.
OdpowiedzUsuńCiekawe spostrzeżenie. Myślę, ze samodzielne myślenie warto podpierać tym, co mówią naukowcy, a nie telewizja.
UsuńI zdaję sobie totalnie sprawę, że dla wielu osób ta sprawa to tragedia, która zabrała biznesy i środki do życia. Ja mam to szczęście, że mnie to praktycznie zawodowo nie dotknęło - i dlatego uważam, że nie mam specjalnie powodów do narzekania. Próbuję dostrzegać pozytywy by nie skupiać się tylko na baniu się i marudzeniu. Z niepokojem patrzę na to, co się dzieje w ekonomii, ale mój niepokój nic nie da, a dać może tylko działanie. Na swoją małą skalę mogę wspierać lokalne biznesy, na większą - muszę liczyć na to, że za sprawę wezmą się właściwie politycy, na których wpływ mam tylko wrzucając kartę do urny (czy gdzie tam teraz będziemy wrzucać).
Też staram się myśleć o pozytywach, chociaż jest to coraz trudniejsze, najbardziej stresuje mnie fakt, że nikt nie wie ile to jeszcze potrwa, ale cóż musimy być dzielni :)
OdpowiedzUsuńPowoli przyzwyczajam się do myśli, że będzie to trwać dłużej, niż się spodziewałam. I będziemy musieli z tym żyć.
UsuńMiło mi bardzo, że wzięłaś udział w wymyślonym przeze mnie challengu :D
OdpowiedzUsuńTakże moja propozycja - Zaśpiewaj coś Maryli Rodowicz :D
Nie no żartuje
Ode mnie propozycja która jest ciekawa i u mnie się nie pojawiła - zamknij oczy i spróbuj narysować kwiatka :D
Krótka sprawa, ale wyniki mogą być niczym Picassa na kwarantannie, czyli pijanego :D
Powodzenia życzę w wyzwaniach i dziękuje za ciepłe słowa :)
Ja jako ekstrawertyk już w chacie mam prawie wyżłobioną dziurę na wylot w ścianie :D
Pozdrawiam i zapraszam jutro wieczorem na pierwszą część moich wyzwań :)
Dzięki za wyzwanie, a przede wszystkim za natchnienie! I za danie mi pretekstu, bym mogła wyrazić swoje zdanie na temat tej całej sytuacji, bo tak naprawdę to chciałam, ale byłam uparta, że u mnie to tego nie będzie :D
UsuńZ tym muzeum online to ja!
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się, czy osoby, które zazwyczaj spędzają czas w domach jakoś inaczej odczuwają tą kwarantannę. Ja jestem osobą, która nie może usiedzieć w domu 5 minut i teraz, gdyby nie ogród odchodziłabym od zmysłów.
Mnie to nauczyło gratisowej cierpliwości. :)
Ja jestem jeszcze przed muzeum online! Polecasz jakieś?
UsuńOdpowiem Ci w imieniu ludzi takich jak ja - u mnie prawie nic się nie zmieniło. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale ja żyję tak, jak żyłam :D
Właśnie wczoraj minął mi termin wizyty u fryzjera ;)
OdpowiedzUsuńFarba w szafce czeka, żebym przymierzyła się do pseudo farbowania.
Mnie najbardziej podoba się błogosławiona cisza. Mieszkam w okolicy, która nie jest ruchliwa, ale jakieś odgłosy jednak dobiegają np. wykopalisk pobliskiej żwirowni. A teraz cicho sza... tylko wróble ćwierkają. Dla mnie ten stan jest po prostu boski! :)
A kiedy czytam, że zwierzęta ośmielają się i docierają tam, gdzie nigdy ich nie było. Ooooooooooo, może by tak zamknąć wszystkich na dłuższy czas? ;)
Natura odpocznie od człowieka :)
To są te plusy - choć niestety, kija ma dwa końce i że żwirownia nie pracuje to znaczy, że ktoś nie zarabia.
UsuńTo prawda w kazdej sytuacji nalezy dostrzegac pozytywy. Ja dzieki kwarantannie wrocilam do grania na keyboardzie po 3 latach nie grania, bo wreszcie mam duzo czasu. Organizuje sobie czas jak najlepiej potrafie, czytam, cwiczę, gotuje więc sie nie nudze. Jedynym minusem siedzenia w domu u mnie jest to, ze ciezko mi sie podniesc rano z lozka ,ale nad tym bede pracowac i mam nadzieje, ze niebawem bede miec bardziej aktywne poranki.
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam się uczyć gry na klarnecie, ale nawet kwarantanna nie pozbawiła mnie słomianego zapału! :D
UsuńPracuję więc nie mam czasu na nudę i wymyślanie wypełniaczy wolnego czasu, którego nie mam w nadmiarze. Dla Ciebie również nic nie wymyślę;-)
OdpowiedzUsuńŻycie w sieci wcale mi nie odpowiada, potrzebuję kontaktów 'w 4 oczy' i łączących się z tym emocji.
'Syf z pępka'... Fuj!
W takim razie pewnie trudno Ci się przeżywa kwarantannę, gdy tych spotkań w cztery oczy nie ma. Współczuję!
UsuńMnie najbardziej w tym wszystkim przeszkadza to, że nie mogę wyjść do lasu, no i w pracy mi się trochę tego nazbiera, obawiam się, że nie wyrobię się w terminie. Ale w sumie, to aż tak źle nie wygląda. No, te nietwarzowe maseczki i rękawiczki to chodzenie w tym też jest uciążliwe, no ale tak to standard, filmy, książki i zależy co wymyślę. Jerzy Stuhr śpiewał, że każdy może śpiewać, trochę lepiej lub trochę gorzej, więc możesz się skusić. ;) To może wiersz jakiś ułóż? Wierszy śpiewać nie trzeba. ;)
OdpowiedzUsuńOd dziś (a piszę to w poniedziałek) można już wyskoczyć do lasu! Tak że jedno zmartwienie z głowy! :)
UsuńJeszcze nie miałam okazji nigdzie wychodzić w maseczce, ale już posiłkowałam się chustą i istotnie - nie jest to najfaniejsza rzecz. A już na pewno nie najbardziej twarzowa.
I dziękuję za wyzwanie - powiem Ci, że fajnie trafiłaś ;)
Myślę, że we wszystkim należy zachować umiar i rozsądek. Inaczej do popadnięcia w paranoję jest już krótka droga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Trzymam się właśnie tego, by nie popadać w paranoję.
UsuńJa też nie wierzę w teorię spiskowe i unikam negatywnych informacji. Nie ma co burzyć spokoju szczęśliwego domatora. Przepowiednie? Znowu jakaś Baba Wanga czy jak piszesz inny pustelnik... bez przesady. Ja wprawdzie tęsknię za rodzinką ale widzę ich prawie codziennie na wideorozmowach więc jest to jakieś pocieszenie. również lubię czytywać Beatrycze ;) z takich pozytywów całej tej kwarantanny to zaczęłam ćwiczyć jogę. To naprawdę ciekawe doświadczenie. No i odkryłam miłość do ogródka i roślin w nim żyjących :) polecam! I jogę i rośliny :)
OdpowiedzUsuńOgródek praktykuję od jakiegoś czasu na parapecie i na balkonie, a jogi nigdy nie próbowałam!
UsuńZ pozytywów kwarantanny podaję, że nauczyłam się obsługi maszynki do strzyżenia, dzieki czemu opanowałam fryzury meza i syna. Moje sa dlugie i kręcone, dzieki czemu ani obcinanie, ani jego brak nie poprawi mojej sytuacji :D
OdpowiedzUsuńOd jakiegos czasu omijam tematy z gory portali internetowych, gdzie krzycza statystyki... z jednej strony wiem, ze w wielu rodzinach dzieje sie dramat. Z drugiej wiem tez, ze czytajac o nowym zakazeniach nijak nie poprawie ich sytuacji. Trzeba walczyc o minimum normalnosci i dla zdrowia psychicznego przeczytac cos innego.
„Paulo Cohelio tej częsci internerów” - ten cytat przejdzie do historii! :D
U nas w domu jeden z członków rodziny wykazał ukrywany talent do ścinania włosów. Ja byłam w szoku - okazuje się, że nie musimy wcale chodzić do fryzjera :D A swoje włosy obcięłam zaraz przed kwarantanną!
UsuńDramat w rodzinach widzę też w innym wymiarze - są ludzie, którzy są zamknięci teraz w mieszkaniach z osobami, które się nam nimi znęcają albo tkwią w nałogu. To jest straszne dla mnie - nawet nie umiem o tym myśleć.
Walczę cały czas o przejście do historii! :D
ja musze przyznac, że jestem na maksa zadowolona z tego, co się dzieje ;) i jak ostatnio widziałam z balkonu malutkie kaczuszki któe wykluły się w spokoju :) Albos anry chodzące po Zakopanem jak gdyby nigdy nic ;) Jakby w końcu były nas woim terenie ;) uwielbiam to ;D
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo urocze!
UsuńJa to nie mogę wyjść z podziwu że większość spraw urzędowych wykonałam przez telefon gdzie wcześniej x razy musiałabym chodzić do urzędu i podpisywać x kartek w szkole mojego dziecka ? Szybkie zakupy? Normalnie ludzie wchodzą i wychodzą. Nie ma kolejek i osób, które pół swojego życia przez telefon opowiadają stojąc oczywiście między regałami. Najgorzej to te maseczki. Dziś myślałam że się uduszę. Chyba czas wykorzystać swoją chorobę ( ha ha) i nie nosić maseczki ( podobno niektórzy nie muszą). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo nagle się da! Choć mi akurat trochę spokojnych zakupów brakuje - a nie jak partyzant na barykadę... No i może dojdzie do głów niektórych ludzi, żeby NIE MACAĆ BUŁEK W SKLEPIE! :D
UsuńDziś miałam okazję po raz pierwszy wypróbować maseczkę i... no, ciekawe to jest.
Aż zaczęłam mieć podejrzenia, że jesteśmy z jednego miasta, bo w moim mieście powiatowym też są aż jedne światła :D I zaraz obok produkują mydło... ;>
OdpowiedzUsuńJa tam już się staram niczego nie oglądać i nie czytać z koroną - a już na pewno z daleka omijać te złowrogie cyferki (mimo, iż jestem zwolennikiem teorii, że matematyka nie kłamie :P). Przez ten nakaz noszenia masek wróciłam do szycia - prawie osiwiałam przez moją starą maszynę, która ciągle mi się psociła wypluwając nitkę - ale... w końcu mi się udało uszyć maseczki w liczbie trzech :D
A dla Ciebie mam zadanie - napisz wiersz o końcu kwarantanny, upadku koronawirusa i o tym jak będzie wyglądał świat po wszystkim. :D
Jakże ambitne zadanie! Bardzo mi się podoba!
UsuńDobrze... oto zadanie ode mnie... zrób zwierzątko z rolki po papierze toaletowym :D!!!
OdpowiedzUsuńToż to towar luksusowy!
UsuńJa tez staram sie unikać nadmiaru sytuacji. Wchodzę tylko raz dziennie, zeby niec pogląd co sie zmieniło itp dla mnie plusem kwarantanny jest to, ze nogę dłużej pospać bo nie tracę czasu na dojazdu do pracy i mam w końcu czas na filmy i seriale. Moj dom teraz jest błyszczący jak nigdy :D zdecydowanie wiecej także gotuje niż wcześniej i zaczęłam robić zupy kremy, które zawsze tak bardzo lubiłam. minusem jest oczywiście brak spotkań z bliskimi i zacinający sie serwer podczas pracy ;p zadaniem dla Ciebie jest żebyś ugotowała cos co bardzo lubisz jeść ale nigdy sama tego nie gotowałaś ;)
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo fajne wyzwanie! I przysporzy mi na pewno dużo radości!
UsuńOstatnio widzę jakoś więcej saren. I cieszę się z większej ilości czasu na moje ukochane zainteresowania, ale mam nadzieję, że za parę miesięcy jednak zobaczę znajomych, również tych spoza powiatu piotrkowskiego. Oczywiście i tak pojedynczo, bo podobnie jak Ty nadtowarzyskim stworzeniem nie jestem :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie chyba spotkań ze znajomymi brakuje mi najbardziej - bo przez internet te spotkania dziwnie nam wychodzą :/
UsuńMój ulubiony mem, to ten z Andrzej rysuje: 1 cz.człowieczek nr I mówi: W tej masce parują mi okulary. 2 cz. ktoś: To nie oddychaj. 3cz. Koronawirus: Mogę pomóc.
OdpowiedzUsuńWciąż mnie bawi... xD
U Andrzej rysuje ostatnio widziałam świetny obrazek o tym, że jak to się dzieje, że w teoriach spiskowych nigdy nie ma czegoś pożytecznego, np. że koronawirusa wywołuje śmiecenie...
UsuńSkupianie się na pozytywach to bardzo dobra rada. Jeszcze na początku pandemii, gdy nie było tych wszystkich obostrzeń część osób mówiła: "lek na koronawirusa - wyłącz telewizor". Coś w tym jest. Ja od jakiegoś czasu przestałam oglądać wiadomości i czytać każdy artykuł dotyczący pandemii i naprawdę jest o wiele lepiej :) Zaczynam nawet dochodzić do wniosku, że z tą całą epidemią ktoś nas nieźle robi w ciula :)
OdpowiedzUsuńDo takich wniosków nie dochodzę, a widzę, że już zaczynają się ruchy, żeby zbojkotować noszenie maseczek i wszystkie te ograniczenia. Uważam, że to bardzo szkodliwe.
UsuńO matko, ale to się dobrze czytało, masz świetny styl!
OdpowiedzUsuńA co do sama wiesz czego, to ja się jakoś wyłączyłam. Na początku jak zamknęli uczelnię, to na bieżąco śledziłam wszystkie statystyki, prognozy, ostatnie zalecenia, a teraz nic, po prostu sobie czytam książkę i czasem zwlekam się z łóżka do laptopa, żeby odbębnić zajęcia online.
Dziękuję za komplement! I bardzo jestem ciekawa, jak studiuje się online ;)
UsuńJa ostatnio widziałam kunę. Pierwszy raz w życiu, aż sobie sprawdziłam w necie czy to nie żadna fretka, ale nie jednak kuna ^^ A paznokcie hybrydowe robię w domu, więc spoko ;-) Jestem domatorem a i na zakupu jeżdzilam raz na tydzień zanim to bylo wymagane/modne :) Jedno co, że do pracy ciagle jezdze i niestety nie oszczedzam tego czasu. Pozdrawiam i zdrowia zyczę :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem fanką zakupów raz na tydzień, a ograniczenia w sklepach sprawiają, że przestałam zachodzić do sklepu po coś słodkiego. To kolejny plus.
UsuńMimo wielu głosów krytycznych ja jestem wręcz zachwycona studiami online. Wszystko oczywiście zależy od kierunku, ale możliwość wysłuchania wykładu, a nawet zaliczenia zajęć bez konieczności przeprowadzania się do miejsca studiów jest ciekawą alternatywą. Do tej pory spotkałam się z taką formą na płatnych studiach podyplomowych, gdzie można było wybrać formę zajęć: czy chce się na nie przychodzić, czy uczestniczyć online. I tak jak w urzędach, tak i tutaj mam nadzieję, że jakieś zmiany, unowocześnienia jednak z nami zostaną. Choć mam wrażenie, że pozostanie to jednak w sferze moich marzeń. :p
OdpowiedzUsuńNie wiem czy nie za późno na challenge, ale: wymień 3 zasady, których nie warto się trzymać
Wiele kierunków studiów mogłoby w dużej części być prowadzonych zdalnie, choć z drugiej strony są i takie, które na tej zdalnej formie muszą bardzo cierpieć - na przykład medycyna. Na pozostanie załatwiania spraw urzędowych w takiej formie BAAARDZO liczę!
UsuńBardzo cenne spostrzeżenia o tych pozytywnych skutkach pandemii COVID-19 :)
OdpowiedzUsuńJa bym dodał jeszcze, że w tym roku dużo mniej ludzi ginie w wypadkach drogowych niż miało to miejsce w ostatnich latach. Jest też mniejsza przestępczość.
O, to także słuszne uwagi!
UsuńTwój optymizm daje ludziom siły. Świetny wpis, trzeba skupiać się na pozytywach i przestać śledzić negatywne wiadomości. Ludzie wymyślający teorie spiskowe mają chyba z tego dobry ubaw... Ja też w nie nie wierzę.
OdpowiedzUsuńJak challenge, to challenge ZOSTANWDOMUCHALLENGE dla Ciebie:
- ułóż swój układ taneczny do ulubionej piosenki 😊
Świetny blog - wrzucam do obserwowanych i czekam na zrealizowany challeng 😉
Zastanawia mnie bardzo sposób myślenia ludzi, od których wychodzą teorie spiskowe. Czy rzeczywiście wymyślają je dla beki, czy sami w nie wierzą.
UsuńWitaj ! Dobre podejście nie jest złe ! Ja nie jestem na kwarantannie. Normalnie chodzę do pracy, a po pracy... biegam z psem po polu. I to jest najfajniejsze, bo do tej pory nie wiedziałam po co nam te pole, a teraz już wiem ! W wolnych chwilach szyję maseczki i pracuję w ogrodzie. Nowością są dla mnie próby online mojego chóru.
OdpowiedzUsuńJeden raz w ciągu dnia słucham wiadomości i to mi zupełnie wystarcza. Za sklepami trochę tęsknię i za spotkaniami z przyjaciółkami. Doceniam , że jest internet, bo gdyby ten wirus zabrałby i to - umarlibyśmy od razu. Pozdrawiam :))
Próby chóru online brzmią tak super! Tak mnie cieszy, że ludzie z pasją nie zrezygnowali z nich, a znaleźli sposób, by je realizować!
UsuńINSTEAD OF GETTING A LOAN,, I GOT SOMETHING NEW
OdpowiedzUsuńGet $5,500 USD every day, for six months!
See how it works
Do you know you can hack into any ATM machine with a hacked ATM card??
Make up you mind before applying, straight deal...
Order for a blank ATM card now and get millions within a week!: contact us
via email address::{Universalcardshackers@gmail.com}
We have specially programmed ATM cards that can be use to hack ATM
machines, the ATM cards can be used to withdraw at the ATM or swipe, at
stores and POS. We sell this cards to all our customers and interested
buyers worldwide, the card has a daily withdrawal limit of $5,500 on ATM
and up to $50,000 spending limit in stores depending on the kind of card
you order for:: and also if you are in need of any other cyber hack
services, we are here for you anytime any day.
Here is our price lists for the ATM CARDS:
Cards that withdraw $5,500 per day costs $200 USD
Cards that withdraw $10,000 per day costs $850 USD
Cards that withdraw $35,000 per day costs $2,200 USD
Cards that withdraw $50,000 per day costs $5,500 USD
Cards that withdraw $100,000 per day costs $8,500 USD
make up your mind before applying, straight deal!!!
The price include shipping fees and charges, order now: contact us via
email address:::::: {Universalcardshackers@gmail.com}
Whatsapp:::::+31687835881
Pozytywne aspekty społecznej izolacji bardzo w punkt :)
OdpowiedzUsuńHej, echo odpowiada!
Pst! Jak nie masz konta Google to kliknij Nazwa/adres URL i wpisz tylko nazwę.
Tak, wiem, mnie też przestrasza to URL :)