Zgodnie z obietnicą ogłaszam wszem i wobec wiadomość ze Słoika Cotygodniowych Małych Przyjemności - w tym tygodniu, każdy, kto się z nami bawi pije coś, czego jeszcze nigdy nie pił :)
Wiem, wygląda to trochę podejrzanie. W ostatnim tygodniu było zjedzenie czegoś, czego wcześniej się nie jadło. Jako autorka tych wszystkich wymysłów (która drży przy każdym losowaniu, bo pisała te karteczki w totalnym amoku natchnienia) zapewniam, że kolejne zadania ze słoika nie będą polegały na wypaleniu czegoś, czego jeszcze nie paliłeś, wytatuowaniu sobie czegoś, czego jeszcze nie wytatuowałeś i zażyciu czegoś, czego jeszcze nie zażyłeś :)
Poza tym cóż mogę rzecz o moim świecie, zakotwiczonym w Królewskim Mieście? Wczoraj wszystkie krakusy bez względu na staż bycia krakusem (i ci od ósmego pokolenia wstecz i ci, którzy przyjechali wczoraj zabrać im pracę i miejsce parkingowe) byli zmarznięci oraz syfiaści w środku inhalując się wszystkimi najbardziej szlachetnymi kombinacjami tablicy Mendelejewa, a co niektórzy - w tym ja - byli syfiaści także na zewnątrz ze względu na awarię wodociągów. Ja dodatkowo byłam jeszcze niedożywiona, bo najpierw nie zjadłam obiadu, potem wyruszyłam w ten świat "pachnący szarością", a potem chciałam zajrzeć do najbliższego mi sklepu (który zawsze jest nazywany Sklepem na Rogu - mimo, że tym razem nie jest na rogu), by uzupełnić zapasy i... ten był zamknięty. Wisiała przynajmniej na nim jakaś kartka i z daleka było widać, że w środku nikt nie urzęduje. Nie zdecydowałam ślizgnąć się bliżej drzwi i mam nadzieję, że na kartce nie pisało "Wracam za 5 min" -.-
Ale dzięki temu Czarnulka, która jest uosobieniem miłosierdzia (mimo, że dziś widziałam ją niemal przeklinającą, a to do niej totalnie niepodobne, bo była świadkiem zmacania przez jakąś kobietę wszystkie bułek w Biedrze), oddała mi miskę swojej wspaniałej zupy! Była tak przepyszna! I nie tylko dlatego chyba, że była przyprawiona najskuteczniejszą przyprawą - głodem :)
Happy End
Chcę grać w badmintona i układać puzzle! Niekoniecznie jednocześnie ;)