Tak, mam okno. Wiem, że wiosna już się wylęgła i nie, że kwili, ale rozdziera się na całe gardło promieniami słońca.
Ja bez Imienia
ma jednak kilka zaległych wspomnień i kilka zdjęć, którymi koniecznie musi się
pochwalić w Internetach.
Przed Państwem
– dwa jedyne dni prawdziwej zimy, które Bez przyjęła z radością. Dwudniowy
wypad w góry zimową porą :)
Wesoła Chatka,
w której mieszkam i pracuję, wpadła przy niespodziewanym wieczorze przypiwkowym
na równie niespodziewany pomysł wyjazdu z góry. Natychmiastowe wklepanie
ustaleń do kalendarzy oraz zaklepanie samochodu pozwoliło ziścić się tym
przypiwkowym planom, które – wiadomo! – nigdy się nie spełniają. A zmysł
ekonomisty (czyli mój :)) wyhaczył apartament złożony z dwóch pokoi i czterech
wielkich łóżek (Bez spała zaraz przy aneksie kuchennym! :D) w przyjemnej chatce
w Kościelisku za jedynie 30 zł od osoby! Idealnie dla trzech dziewuch i pana –
jak to określiła właścicielka przybytku :D
Na dowód rzeczywistego
odbycia się tego wypadu – dokumentacja fotograficzna. Dzień pierwszy – Dolina Chochołowska
i wejście na Grzesia. Byliśmy – prawdopodobnie – o krok od szczytu. Trudno
jednoznacznie określić, bo im było wyżej, tym było mniej widać o.O (paradoks). Ostatnie
zdjęcia – prawdopodobnie jakieś 10 minut drogi od szczytu.
Drugi dzień – przepiękna zimowa Dolina Kościeliska, a po drodze - jaskinia Mylna. Schodząc z dojścia do jaskini opatentowałam własny system schodzenia dla wystraszonych łamag – rakiem na tyłku. Widoki były nieco bardziej wyraziste niż dnia pierwszego i… nie, nie będę się tu silić na opisanie tego w jakiś wybitny sposób. Było PRZEPIĘKNIE. Jak w Narni :) (chyba, bo nie czytałam ani nie oglądałam :D).
Happy End
W schronisku
na Polanie Chochołowskiej strasznie dobry czokomilk (czy jakoś tak :D) zapodają
;)