Paulo
Coehlo – autor wszystkich życiowych cytatów w Internetach, z pewnością
powiedział(by), że „Warto podkreślać swoje sukcesy by droga do doskonałości
wydawała się nam łatwiejsza” (Wstawiam znak cytowania nie cytując… o.O Tak by the way – jak to mawiali starożytni
Rosjanie – Internety o cytowaniu: klik!). Zatem:
- pracowałam w tym tygodniu jak z motorkiem w dupci,
- przeszłam wielokrotnie między regałami ze wszystkimi słodyczami świata i nawet nie drgnęła mi powieka,
- nauczyłam się tak grać w rzutki by trafiać w tarczę (myślałam, że posiadanie militarnego nazwiska wystarczy by nie musieć się uczyć „strzelać”…),
- odchudziłam moją szafę (przyczyna jej otyłości wyjaśniona tu – klik!), wygarniając z niej trzy worki ciuchów, których nie kocham aż tak bardzo, ale może pokochają je jakieś potrzebujące dzieci i młodzież, dla których jakaś organizacja zbiera ciuszki na mojej dzielni.
Z
racji mojego podeszłego już wieku (ćwierćwiecze) oraz podeszłego stażu mojej symbiozy
z Moim M., zaczęłam się ostatnio zastanawiać, jak mógłby wyglądać taki… ślub :D
Ja
w białej sukni w sali pełnej jedzenia. To się nie może udać.
To,
że nie mam w mojej przepełnionej (a, już nie!) szafie zbyt wielu jasnych
ciuszków to nie przypadek. Ja lubię jedzenie i picie, a jedzenie i picie lubią mnie.
I okazują mi to uczucie bardzo ochoczo przytulając się do mnie nader wylewnie
(WYLEWNIE – zwłaszcza picie).
Dlatego
też skomponowałam autorskie menu ślubne dla ciamajdowych panien młodych, które
zdecydują się brać ślub w tradycyjnej białej sukni, a nie w kreacji typu
podomka.
Na
obiad żurek, ryba z ryżem i surówką z selera. Do tego szampan lub wino. Tylko białe.
W ramach słodkości same karpatki i kremówki – bez ciasta. A w repertuarze –
białe walce.
Tylko
w takich warunkach byłabym w stanie przetrwać z NIESPLAMIONYM honorem.
Zastanawiałam
się także (tylko hipotetycznie ;)), co mogłoby zapobiec bezsensownej rzezi
kwiecia z okazji moich zaślubin. Nie jestem wielką fanką kwiatów, sama posiadam
tylko jedno ziele – półumarłego kaktusa Włodzimierza i naprawdę do podkreślenia
wagi formalizowania związku nie potrzebuję obsypania głównych bohaterów
kwiatami, które umrą szybciej niż dogorywający momentami Włodzimierz. Wiem, że
wiele par ma tego typu obiekcje i domaga się zamiast kwiatów a to wina, a to kuponu
totolotka, a to czego tam innego.
Ja
z racji tego, że nie umiałabym się zdecydować na jedną rzecz, wymyślam listę!
Już teraz, bo jak przyjdzie co do czego to nie będzie czasu na rozmyślania nad
tym! :D
Na
tę chwilę mam:
- kwiaty doniczkowe (jak Włodzimierz do tego czasu nie umrze – będzie miał towarzystwo :))
- świece lub woski zapachowe (mój ostatni fioł – na pewno się nim podzielę :))
czekolada, dużo czekolady!soki owocowe i warzywne oraz jarmuż
- Mój M. to by pewnie chciał książki – ja to nie, opowiem może kiedyś, czemu :)
- pocztówki! (o tym też kiedyś opowiem ;))
- wsuwki, długopisy i gumki do włosów – coś, co zawsze się gubi, choćby się tego miało milion xD
- kluczyki do Ferrari (najlepiej z samym Ferrari)
Jak
mi jeszcze coś przyjdzie do głowy to przyjdę i powiem :)
Happy End
Moja
koleżanka – Ruda co Tańczy jak Szalona - wysłuchiwała ostatnio moich kolejnych
szalonych pomysłów, których nie zrealizuję. Tym razem był to pomysł zmiany
koloru włosów. Mój błyskotliwy monolog brzmiał: „Może pofarbuję sobie włosy na
chwilę? Tylko musiałabym być pewna, że nie będę miała w tym czasie jakiegoś
wyjazdu z pracy. Tak na wszelki wypadek. Boję się, że mi wyjdą jakieś rude czy
coś…”